Są w Polsce takie tematy, gdzie każdy ma coś do powiedzenia. Kościół, ochrona zdrowia i właśnie szkoła. Każdy do szkoły chodził, każdy ma jakieś przemyślenia.
Zabawne, co po 20 latach pamięta się ze szkoły. Pamięta się przede wszystkich tych nauczycieli, którzy wywarli jakiś wpływ na nasze życie, którzy byli wymagający. Ale pamięta się także tych, którzy z perspektywy lat zmarnowali nasz czas i niczego nas nie nauczyli. Nauczyciele są różni, więc i wspomnienia będą różne.
Obecnie dyskusja o nauczycielach sprowadzana jest do dwóch rzeczy – że mało zarabiają i mało pracują. Oglądałem dwa pokolenia nauczycieli “od kulis” więc wiem jak to wygląda w praktyce.
Pamiętam mamę organizującą dla uczniów dodatkowe zajęcia, wycieczki i spotkania z ciekawymi ludźmi. Nikt jej nie kazał tego robić – po prostu uważała, że tak trzeba. Pamiętam jak 20 lat temu organizowała lekcje rosyjskiego i niemieckiego w pracowni komputerowej. Uczniowie pisali maile do muzeów z pytaniami o wystawy, uczyli się rezerwować pobyt w hotelu albo dowiadywali się jak studiować w innym kraju. Bardzo przydatne umiejętności. W tym samym czasie moja germanistka pytała z odmiany czasowników albo prowadziła trzy razy tą samą lekcję, bo zapominała, że już o tym mówiła.
Pamiętam jak w latach 1989 mój ojciec organizował pracownie komputerowe w liceum ekonomicznym, gdzie uczył. Ludzie się pukali w głowę, a on twierdził, że za chwilę nie będzie się dało pracować jako ekonomista, bez użycia komputera.
Dekadę później moja ciotka uczyła w małej szkole na wsi. Zdobyła skądś komputery z odzysku i poprosiła, żebym je skonfigurował. Chodziło jej o to, żeby dzieciaki mieszkające na peryferiach cywilizacji też miały dostęp do komputera i mogły z niego skorzystać. Było to na kilka lat przed dużymi rządowymi programami pt. internet w każdej gminie.
Żadne z nich nie musiało tego robić, nie dostawało za to większej pensji. Robili to bo uważali, że tak trzeba, bo zależało im na uczniach.
Pamiętam też swoje lekcje informatyki – 90 minut o tym jak jest zbudowana dyskietka, dwie osoby przy jednym komputerze. Internet przez modem dzielony na 10 komputerów. Pamiętam też fatalnych nauczycieli, którzy nie powinni nigdy uczyć w szkole ani mieć kontaktu z dziećmi. Tutaj potrzebna jest silna selekcja – ale tej nie da się zrobić bez pieniędzy.
Prof. Łukasz Niesiołowski-Spano powiedział na Kongresie Nauki, że problemy w edukacji nie są winą tego czy poprzedniego rządu. To są efekty wieloletnich zaniedbań.
W 2018 programista Angulara dostawał 12000-15000 brutto, na umowę o pracę. W tym samym czasie nauczyciel dostawał 3000-4000 brutto. Metr mieszkania w Warszawie kosztuje 10000 zł. Programista w rok kupi sobie 12 metrów. Nauczyciel – 3 metry.
Chciałbym, żeby lekarze byli dobrze opłacani – nie dlatego, że przemawia przeze mnie altruizm. Po prostu, jak kiedyś trafię do szpitala chcę, żeby leczący mnie człowiek był wyspany, wypoczęty i skupiony na mojej chorobie. Tak samo powinno być z nauczycielami. W szkołach powinni być dobrze opłacani, zaangażowani nauczyciele. Nauczyciele ostro selekcjonowani pod względem swoich predyspozycji do przekazywania wiedzy. Ale nie da się tego zrobić płacąc nauczycielom grosze.
Zły programista napisze kod, który spowoduje awarię jakiegoś systemu. Banku, sklepu internetowego albo urzędu. Płacimy im dużo, żeby uniknąć takiego ryzyka. Zły nauczyciel wychowa całe pokolenie głupich ludzi, którzy wygenerują setki różnych problemów. Programistom płacimy dobrze, żeby uniknąć problemu. Pora pomyśleć o lekarzach, nauczycielach…